poniedziałek, 26 sierpnia 2013

W góry

Już po wyjeździe. Niedługi, bo niedługi, ale bardzo nam się podobał. Jednak faktem jest, że w górach najważniejsze, by było wygodnie i ciepło, więc prezencja zajmuje dość niską pozycję. Nawet gdy świeci słońce, a niebo jest bezchmurne, trzeba być przygotowanym na nagłą ulewę lub zimne podmuchy wiatru. Tak niesprzyjające możliwości i duże wymagania postanowiłam potraktować jako wyzwanie i mimo to znaleźć coś zarówno funkcjonalnego, jak i nadającego się do prezentacji.

Tym razem łatwiej dla chłopców. Właściwie mogłabym rzec, że większość ubranek jest obupłciowa, ale (jak to w takich wypadkach bywa) – lepiej prezentują się na męskiej części klientów. Zacznijmy więc od dołu.

Buty – większość gór porośnięta jest lasami, a co za tym idzie - panuje w nich ciągła wilgoć. Kałuże i połacie błota rzadko wysychają, w dodatku ścieżki zwykle są kamieniste lub zarośnięte korzeniami i zielskiem. Dlatego warunkiem jaki musiałam spełnić było pełne obuwie, dobrze trzymające kostkę. Oczywiście jest wiele modeli trepów, jednak zwykle nie prezentują się one zbyt wybitnie, a cena dodatkowo nie jest mała. Rozwiązaniem, które w przypadku moich pociech zapewniło odpowiedni komfort, okazały się być kozaczki. Koniecznie nieocieplane, żeby nie zapocić nogi. Czasem zdarzą się też dobre półbuty, itd.

Ubranie – jak ubrać się na ciepło i zimno zarazem? Można zdecydować się na całkiem odpinane lub chociaż zapinane na różne wysokości nogawki. Odradzam też zakładanie dziewczynkom spódniczek, bo lubią się wczepiać w rosnące gęsto jeżyny, o czym miałyśmy się z córą okazję przekonać. Na górę fajny top i najlepiej modna kamizelka w stylu podróżniczym. Dodatkowo dzieciaki poczują się jak prawdziwi odkrywcy. Kolorystycznie polecam khaki, piaskowy, brąz lub oliwkę, na których ciężej zauważyć nieuniknione zabrudzenia. Radzę też wybierać materiały szybkoschnące.

Nakrycie głowy – koniecznie. Kapelusz, chusta, czapeczka czy co tam będzie pasować do reszty stroju, ale nie wolno o tym zapomnieć - dzieciaki zwykle będą narażone na przemian na upalne słońce albo ostry wiatr.

Atrybuty dziewczęce – jak mówiłam ciężko o ubrania typowo dla dziewczynek, dlatego polecam dobranie przynajmniej jednego, dwóch dodatków. Może to być koralikowy naszyjnik, apaszka (która przy okazji ochroni od wiatru) czy gustowna bransoletka.

Ale się rozpisałam. W takim wypadku kolejne wskazówki, które przyszły mi do głowy właśnie na tym wyjeździe, napiszę następnym razem.

środa, 21 sierpnia 2013

Piekleks

Piekło przeżyłam straszne!
"Sklep z odzieżą używaną", "tania odzież" czy popularnie "szmateks" brzmią stosunkowo niewinnie, ale kryją w sobie czeluści piekielne. Ale po kolei.

Namówiona przez Znajomą zostawiłam Potworki me pod opieką Babci (czyli mojej kochanej Teściowej, świetnie się ze sobą dogadują) i postanowiłam wybrać się "na szmaty". Znajoma podpuszczała mnie już od długiego czasu, to pokazując oryginalne ciuszki (właściwie nie noszone) jakie dorwała dla dzieciaków, to jakąś swoją fajną kiecę, a czasami przeróbki, gdzie materiałem podstawowym były właśnie zakupione tam artykuły. Ma być ładnie, stylowo, z pomysłem, ale niekoniecznie drogo, więc w końcu się zgodziłam.

I tak planowałam iść rano, potem miałam kupę rzeczy na głowie, ale Znajoma przeszła samą siebie (a przynajmniej tak myślałam). Wpadła do mnie o bladym brzasku pospieszając i nie zwracając uwagi na moje uwagi, że jeszcze przecież zamknięte. Postanowiłam bez względu na wszystko wypić swoją poranną kawę, więc pomimo jej jęczenia i gdakania, na miejscu byłyśmy "dopiero" 5 minut przed otwarciem.

Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam, a zdumienie nie opuszczało mnie aż do końca. Pod sklepem stał tłum ludzi (głównie starszych pań i młodych matek, jakieś 2 licealistki, facetów nie widziałam, dopiero później w środku). Nie żebym miała to pamiętać, ale "jak za PRL-u"! I wszyscy wyraźnie czekali na otwarcie. Znajoma łaskawie na moje zdziwione pytanie ("Co?!?!?!" - bardzo elokwentne, nie powiem...) wyjaśniła, że przecież mówiła, że dziś nowa dostawa. Często mijałam ciucholandy na moim osiedlu i nigdy czegoś takiego nie widziałam, ale ona stwierdziła, że tamte to nic, same buble, a tu można naprawdę fajne rzeczy dostać to i ludzi mrowie.

Zajęłyśmy miejsce w grupce, wciąż poszturchiwane przez narzekające babcie i nawet się nie spostrzegłam gdy fala wlała się do środka, zabierając nas ze sobą. A tam było tylko gorzej. Ludzie rozpierzchli się we wszystkie strony (dość energicznie jak na przewagę emerytów), przekrzykiwali się i kłócili. Największa grupa od razu rzuciła się na produkty dla dzieci, gdzie oprócz ubranek były też zabawki. Znajoma gdzieś mi zniknęła, ja zaczęłam się przepychać do artykułów dziecięcych, ale nie zostałam dopuszczona. Przecisnęłam się więc w stronę bluzeczek. Tam byłam świadkiem jak dwie starsze panie wyrywają sobie rzeczy z koszyka i wyzywają od złodziei. Postanowiłam wyjść, zanim oberwie mi się torebka albo zostanę zadeptana na śmierć - nie wiem co gorsze. Może wydaje wam się, że demonizuje, ale z całą pewnością było to bardzo niemiłe przeżycie i mimo że znajomej udało się upolować świetny czerwony top, to nie zamierzam tam wracać. Nigdy.

Na koniec przepraszam, że nie dodam nic o chłopięcych stylizacjach plażowo-kąpielowych, ale po prostu nie widziałam nic ciekawego. A pogoda dostała załamania (widać nie tylko ja je mam) i nie wiem czy w tym sezonie się jeszcze uda. Oby w górach tak nie lało, ale o tym po powrocie.

czwartek, 8 sierpnia 2013

Nad wodą



Trochę zeszło, ale zamieszczam obiecany wcześniej wpis. A dotyczyć będzie strojów kąpielowych.
Ostatnio nad jeziorkiem zauważyłam, że wiele dzieci wcale ich nie nosi. I nie mówię tu tylko o maluchach! Nie wiem, jak wam, ale mi wydaje się to nieco dziwne i niewłaściwe. A przecież jest tyle ładnych strojów. Dla dziewczynek to nawet dodatkowa frajda z pójścia nad wodę – móc pochwalić się nowym zakupem. Naturalnie większość modeli jest różowa, ale i wśród nich znalazły się fajne koncepcje. Pomijając cukierkowe czy księżniczkowe motywy, mi bardzo przypadł do gustu delikatny, kwiecisty wzór o barwie kremowo-różowej z limonkowymi akcentami, doskonale komponujący się z materiałowym kapelusikiem, przepasanym wstążką. Nie dość, że dziewczynka wyglądała rozkosznie, to jeszcze kapelusik chronił ją przed (wyjątkowo ostrym ostatnimi czasy) słońcem. Moje Pociechy nosiły na razie chusty, ale może warto rozważyć wymianę garderoby?
Teraz dość często chodzimy się pluskać z Rodzinką, więc jeszcze zobaczę, czy podchwycę jakieś ciekawe pomysły i oczywiście się z Wami podzielę. Może uda mi się znaleźć jakiś ciekawy pomysł także dla chłopców?