Jak wspominałam- następny wpis też będzie dotyczył kilku
wskazówek, a dokładnie chodzi o... odplamianie ubrań. Bo na co
dziecku ładne ubranka, jeśli nie może się w nich bawić a każda
plamka powoduje awanturę w domu?
Tak więc nie rozpisując się
zanadto chciałam zaprezentować kilka najczęstszych koszmarów
matek i sposobów na ich pokonanie. Oczywiście metody te nie
pochodzą ode mnie, a z różnych źródeł (w tym zapewnień
znajomych, że nie ma lepszego sposobu). Osobiście przetestowałam
na razie tylko kilka z nich (i obym nie musiała więcej), a zatem
przedstawiam moją "szczęśliwą siódemkę":
1. Błoto
Najlepiej czyścić je na sucho, dlatego po odczekaniu
zeskrobujemy najgrubsze warstwy błota i dokańczamy roboty drucianą
ściereczką czy inną szczotką. Później możemy spróbować
prania, jednak to rzadko pomaga przy jasnych i delikatnych tkaninach.
Przy tych czytałam o metodzie czyszczenia białym chlebem (na
sucho), jednak nie mogę potwierdzić skuteczności. Ja osobiście
albo zaprasowywałam, żeby wykruszyć resztki niestartego błota,
albo (w skrajnym przypadku) przemywałam spirytusem. Tylko wtedy
trzeba koniecznie jeszcze raz siup do pralki!
2. Trawa
To mój największy koszmar, szczególnie przy chłopcach.
Choć metod jest wiele, żadna nie daje 100% gwarancji sukcesu:C
Zanim zacznie się cokolwiek robić, należy zapamiętać jedną
zasadę – nigdy do gorącej wody! Co do użytych do czyszczenia
substancji najczęściej wymieniane są woda utleniona, alkohol
(70%), kwasek cytrynowy i płyn do naczyń. Niektórzy twierdzą, że
wystarczy skropić plamy cytryną – tym szczęściarzom
zazdroszczę. Z ciekawszych informacji – podobno do wełny należy
użyć ciepłego alkoholu.
3. Żywica
Może nie u każdego jest to popularne zabrudzenie, ale w
towarzystwie moich podwórkowych iglaków – mam z nim do czynienia
bardzo często. Na szczęście, w porównaniu do wcześniej
wymienionego paskudztwa, usuwanie jej idzie mi dość sprawnie.
Terpentyna, spirytus i aceton to złota trójca środków dla tego
zabrudzenia. Jest jednak kruczek – może i plamy łatwo schodzą,
ale równie łatwo zniszczyć ubranie, dlatego trzeba bardzo uważać!
4. Długopisy a mazaki
Usunięcie tuszu długopisowego jest bardzo trudne, w
przeciwieństwie do zabrudzeń od flamastrów. Jak wyczytałam w
internecie te drugie często są tak produkowane, by nie sprawiały
problemu przy czyszczeniu. Pewnie dlatego kupując (czy dostając)
mazaki lepszych firm zawsze wystarczyło solidne pranie. Wracając
jednak do pierwszego – nie ma rady, trzeba trzeć. Najlepiej
spirytusem (może być kosmetyczny), ale chwilę to schodzi. Dobrze
jest, gdy plamy te znajdziemy na materiałach skóropodobnych (np.
torebka córki, co daje mi pomysł na kolejny wpis), bo wystarczy
jakieś mazidło (olejek, tłuszcz czy oliwka).
5. Krew
Dopiero na piątej pozycji, ale to właśnie zainspirowało
mnie do tego wpisu. W górach mogą zdarzyć się różne rzeczy, ale
najczęstsze są obtarcia i odciski. Z tych pierwszych czasem poleje
się trochę krwi i ubrudzi skarpetki. Czasem pociecha może zrobić
sobie też „bubu” w kolanko, gdy skakała jak ta kózka, a
dokładniej górska kozica. I naprawdę nie wiedziałam, że są
jeszcze kobiety, które tego nie wiedzą, ale – nie wrzucać do
pralki tylko od razu do lodowatej wody! Im starsza plama tym dłużej
trzeba będzie prać i moczyć.
6. Jagody
Prawdopodobnie zabrudzeniom spożywczym poświęcę kiedyś
osobny wpis, ale po lecie to od jagód chyba najbardziej rzuca się w
oczy. Tym bardziej, że niezwykle ciężko coś na nie poradzić i
jeśli nie weźmiemy się za to na świeżo to już nie wróżę
sukcesu. A stosujemy ocet. Czy to trzemy wacikami czy moczymy w
roztworze. Innym sposobem jest potraktowania jedzenia innym produktem
spożywczym, czyli ciepłym mlekiem.
7. Guma do żucia
Czy myśląc o najdziwniejszej zawartości lodówki (łamane na
zamrażarki) przychodzą Wam na myśl spodnie? Bo mi nie – od dawna
używam tej metody. Polega ona na wymrożeniu gumy, a następnym jej
zeskrobaniu. Jeśli nie mam miejsca, używam acetonu, ale osobiście
uważam to za gorszy sposób. A już najmniej uniwersalny to moim
zdaniem (znalezione w necie) pranie ręczne w bardzo gorącej wodzie.
Nie dość, że łatwo zniszczyć tkaninę to jeszcze nie wyobrażam
sobie wkładać do takiej wody ręki na dłużej.
Znowu się rozpisałam, ale tak już mam. Piszę rzadko, a dużo!;)
Dlatego nie obiecuję ani zapewniam , kiedy będzie następny wpis.
Ale z pewnością będzie, bo pomysłów mam dużo.